To jest jedna z ewangelicznych zapowiedzi tych nauk Chrystusa, gdzie mówi On o celnikach i nierządnicach wchodzących do Królestwa Bożego przed Faryzeuszami (celnicy uwierzyli Janowi, a wy nie). Ten tekst drugiego rozdziału jest jednym z najważniejszych tekstów, który mówi o roli osobistej odpowiedzialności człowieka za słuchanie Robert Szuchta Piotr Trojański Zrozumieć Holokaust Zrozumieć Holokaust ISBN 978-83-62360-41-3 EGZEMPLARZ BEZPŁATNY ISBN 978-83-7704-053-9 O autorach Najlepsza aplikacja do zamiany tekstu na mowę. 20M+ pobrań. Z łatwością przeczytaj dokumenty, audiobooki, artykuły, pliki PDF, e-maile i co tylko chcesz poprzez słuchanie z naszym wiodącym czytnikiem tekstu. Wypróbuj za darmo. J, 11, 1-44 W OSTATNIEJ DRODZE DO JEROZOLIMY Wskrzeszenie Łazarza 1 Był pewien chory, Łazarz z Betanii, ze wsi Marii i jej siostry, Marty. 2 Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat, Łazarz, chorował. 3 Siostry zatem posłały do Niego Przodkowie Izraela „uwierzyli Panu i Mojżeszowi, jego słudze” (Wj 14, 31). „Uwierzcie Panu, Bogu waszemu, a ostaniecie się; uwierzcie Jego prorokom, a będzie się wam powodziło” (2 Krn 20, 20). Na wołanie Jonasza „uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu” (Jon 3, 5). W Nowym Testamencie apostołowie dają świadectwo godne wiary. w urzędzie gminy. Ciekawa i odpowiedzialna praca pochłania w jej życiu dużo czasu. Jola pomaga mamie w pro-wadzeniu domu i opiece nad rodzeństwem. Kiedy mąż Katarzyny wyjeżdża za granicę w sprawach zawodowych, pomoc Joli staje się niezbędna. • • Przeczytaj tekst. Następnie wyjaśnij, dlaczego rozwiązanie problemu, które . Witold Głowacki: Człowiek pędzi i pędzi, aż tu nagle Wielkanoc. Moment, w którym czas się zatrzymuje, a nawet cofa o 2000 lat - do wydarzeń na Golgocie. Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Czasem na szczęście zatrzymuje nas w biegu po prostu cykl roku liturgicznego. Czas Wielkiego Postu i Triduum Paschalnego mają swój ściśle określony termin i rytm. Naprawdę nie musimy więc budzić się w ostatniej chwili. Możemy się do tego rytmu przygotować, poniekąd go nawet oswoić. Od lat odbywa się zresztą takie oswajanie świąt - i Wielkiej Nocy, i Bożego Narodzenia - i chyba mimo wszystko potrafimy jakoś otworzyć się na przyjęcie tych wielkich dni. Jest jednak także w naszym życiu drugi, bardziej subiektywny porządek. To nasz osobisty, ludzki rytm. W nim już nie sposób przewidzieć tego, co się zdarzy. Bywa więc, że do zatrzymania się w codziennym pędzie i choćby odrobiny refleksji zmuszają nas okoliczności - to, że spotyka nas samych albo naszych bliskich coś bolesnego. Czasem oba te rytmy zbiegają się ze takiego zdarzyło się dwa lata temu, gdy zmarł Jan Paweł II. Ale i w roku ubiegłym, i także teraz. Rytm Wielkiego Tygodnia i świąt Wielkiej Nocy łączy się dla nas z żałobą po Janie Pawle II. Umieranie Jana Pawła II przypadło w czasie, w którym Kościół przygotowuje się do przeżywania Męki Pańskiej. Doświadczyliśmy żałoby po papieżu bardzo głęboko - i dzięki temu zastanawiamy się także nad tym, co dotyczy nas samych. Zawdzięczamy to po części splotowi tych dwóch porządków - liturgicznego cyklu i naszego osobistego, ludzkiego wszystko rytm liturgii w coraz mniejszym stopniu ma wpływ na współczesną kulturę. Żyjemy bardziej chwilą niż cyklicznym porządkiem świata. Nie wiem, czy nie ulega pan teraz dość popularnym opiniom na temat rzeczywistości, które niekoniecznie są jej diagnozą, za to mogą być próbą jej kształtowania. Wydaje mi się, że wiele wydarzeń w naszym życiu społecznym i religijnym obnaża bezradność takiego poglądu. Naprawdę? Nie tracimy rzeczywistego, świadomego uczestnictwa w święcie? Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Wielki Post był czterdziestodniowym rytuałem. Dziś zauważa się co najwyżej Środę Popielcową i Wielki Tydzień. Owszem, w ciągu ostatnich dwóch, trzech pokoleń bardzo wiele zmieniło się w naszym sposobie przeżywania roku liturgicznego, ale także osobistego życia. Nastąpiły zmiany, które bardzo często są nieodwracalne. Wiele tradycyjnych form religijności osłabło czy wręcz upadło. Cóż, ludzkie życie nabrało niesamowitego przyspieszenia. Mimo to jednak świadomość uczestnictwa w liturgii jest dziś głębsza niż kiedykolwiek. Ludzie nadal potrafią przeżywać mękę Jezusa Chrystusa, nadal potrafią podejmować wielkopostne postanowienia. Cóż, być może część rzeczywistości religijnej ulega przyćmieniu w oczach niektórych ludzi, zwłaszcza tych, którym powodzi się lepiej w sensie ekonomicznym. Oni czasem potrzebują osobistego, może bolesnego doświadczenia, by unaocznić sobie prawdy uczestniczył w tworzeniu polskiej wersji językowej Pasji Mela Gibsona, więc zna się pewnie na takim unaocznianiu. Ten film to swoiste misterium pasyjne oddane nam na początku XXI wieku. Gdybyśmy porównali przebieg średniowiecznego misterium pasyjnego z akcją Pasji Gibsona, dopatrzylibyśmy się bardzo wielu podobieństw. I film Gibsona bowiem, i misterium pasyjne starają się wiernie odtwarzać mękę Chrystusa. Rzecz jasna, dzięki sile filmowego przekazu Gibson miał znacznie większe możliwości realistycznej dobrze? Tego rodzaju przedstawienia mają podwójny wymiar. Po pierwsze, starają się uwiarygodnić historyczny przekaz ewangelii - ukazują zapisaną w niej rzeczywistość, udowadniając jej prawdziwość. Przy tym jednak stwarzają możliwość doświadczenia religijnego. Nie chodzi przecież tylko o odtworzenie męki czy egzekucji - bo samo odtworzenie nie niesie ze sobą głębszych treści. Niemniej jednak sprzyja ono rzeczywistemu przeżyciu głębokiego sensu męki Jezusa Chrystusa. Nie chodzi więc o zwyczajną ciekawość, ale o jeszcze jedną formę budowania szokowa? Czasem człowiekiem musi coś wstrząsnąć, by zdobył się na głębszą refleksję. Męka Chrystusa dla jej świadków była właśnie widokiem wstrząsającym. Dlatego oglądanie w filmie Gibsona scen z Jerozolimy jest ich swoistym zderzeniem z osobistym życiem współczesnego człowieka. To może być bardzo ważne forma uczestnictwa w ewangelicznych wydarzeniach? W pewnym sensie tak. Dzięki przedstawieniom Męki Pańskiej stajemy się świadkami wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat. Oglądając Pasję, zachowujemy się w gruncie rzeczy tak samo jak prawdziwi uczestnicy tych wydarzeń. Nie chcemy patrzeć, odwracamy głowę, rodzi się w nas uczucie gniewu, lęk, chcielibyśmy może wyjść z kina. Tak zapewne reagowali zwykli ludzie, którzy byli świadkami męki się musiało zmienić w człowieku, skoro do uczestnictwa w Męce Pańskiej potrzebuje hiperrealistycznej Pasji Gibsona, a nie wystarcza mu już symboliczna Droga Krzyżowa w kościele. To nie do końca tak. Człowiek głęboko wierzący, który cierpi na własnym ciele albo kiedykolwiek doświadczył cierpienia i przeżywał jego sens, w zasadzie nie potrzebuje ani Pasji, ani Drogi Krzyżowej, by wyobrazić sobie mękę Chrystusa. Bo ten człowiek uczestniczył w misterium Męki Pańskiej, już nie odgrywanym przez aktorów, lecz osobiście przez niego jesteśmy Chrystusami - że przypomnę tytuł innego filmu? To kompletne nieporozumienie. Z całą pewnością nie wszyscy nimi jesteśmy. Właśnie ten tytuł zniechęcił mnie do oglądania filmu Koterskiego. Nawet jeśli to tylko przenośnia, to jednak bardzo ryzykowna i każdy więc niesie swój własny krzyż? Nie każdy. Ten biblizm, czyli powiedzenie zaczerpnięte z ewangelii, które pan zacytował, odnosi się co najwyżej do pewnego niedościgłego ideału. Oczywiście, jak powiedział Chrystus: Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Nie wystarczy więc sam podziw dla Jezusa, ale świadomość tego, że to, co trudne w naszej egzystencji, jest współuczestniczeniem w Krzyżu. Dlatego z punktu widzenia Kościoła byłoby dobrze, gdyby rzeczywiście każdy wierny miał świadomość swego krzyża i sensu własnych cierpień. Ale tak nie jest. Niemniej to powiedzenie dowodzi, jak głęboko w europejskiej, zachodniej kulturze są zakorzenione symbole i motywy związane z Męką Pańską. Możemy mieć do nich bardzo różny stosunek, od zupełnej afirmacji aż po zupełny sprzeciw. Niemniej są one odwiecznie obecne w naszej kulturze. A i sprzeciwy oraz wątpliwości co do nich nie są niczym nowym. Spory, jakie toczymy na ten temat, dziś są czasem tylko powtórzeniem problemów rozważanych na przykład w średniowieczu toczyły się spory dotyczące męki Chrystusa? I to jakie... Nam się dziś wydaje, że to dopiero my - ludzie współcześni - mamy jakieś głębsze wątpliwości czy pytania dotyczące wiary. Tymczasem w średniowieczu nie brakowało buntu wobec śmierci Jezusa, wobec krzyża. Pozwolę sobie przytoczyć średniowieczny spór dotyczący przyczyn, dla których Syn Boży stał się człowiekiem. Nie licząc mniej ważnych teorii, pojawiły się dwie radykalnie odmienne odpowiedzi. Dominikanie twierdzili, że stało się to na skutek grzechu pierworodnego - sam Bóg musiał bowiem ponieść śmierć na krzyżu, by podnieść człowieka z tego grzechu. Stąd też pojęcie felix culpa - szczęśliwej winy, która paradoksalnie dała człowiekowi szansę na odkupienie. Tymczasem franciszkanie preferowali inny pogląd - ich zdaniem Bóg stałby się człowiekiem, niezależnie od grzechu pierworodnego. W tym ujęciu Boża miłość wobec człowieka była tak znaczna, że Bóg postanowił, iż stanie się jednym z nas już w momencie stworzenia. Grzech pierworodny sprawił zaś tyle, że Chrystus wiódł ludzkie życie ze wszystkimi jego ograniczeniami. Odpowiedzi, których udzielano na to pytanie w średniowieczu, są do dziś wielkimi wyzwaniami nie jesteśmy pierwszymi, którzy wątpią i dociekają? Z całą pewnością nie. Wrażliwość współczesnego człowieka uległa pewnemu otępieniu na skutek wielości pomysłów na życie, jakie są mu podawane. Współczesna terapia religijna i duchowa polega więc na tym, by raz jeszcze zadać sobie pytanie o to, co w życiu jeszcze to robić? Współczesny człowiek żyje między dwoma biegunami - jeden z nich wyznaczają nieprawdopodobne możliwości techniczne, jakimi w tej chwili dysponujemy. Drugim biegunem jest jednak nasza wyobraźnia. Cóż, postęp technologiczny znacznie ją wyprzedził. Nasze marzenia w tej chwili zmierzają w stronę, w którą nigdy jeszcze nie zmierzały. Nie marzymy już o podbijaniu kosmosu. Marzeniem za to staje się dzień bez komórki. Marzeniem jest dziś spacer do lasu, spokojny weekend w towarzystwie bliskich. Okazuje się, że te marzenia - jakże prozaiczne - bardzo trudno spełnić. Łatwiej jest nawiązać kontakt z człowiekiem na drugim końcu świata, niż wyłączyć telefon na kilka godzin. Ale to właśnie o tym drugim marzymy. Dlatego stopniowo będziemy zmniejszać tempo naszego życia. I coraz częściej będziemy wciskać wyłącznik. Im szybciej to zrobimy, tym więcej będziemy w stanie rozumieć z naszego życia. Warto umieć zatrzymywać oszalały dziś czas. Właśnie moment świąt i powrót do dni męki Chrystusa może nam w tym pomóc. ks. Waldemar Chrostowski, profesor nauk teologicznych, kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, kierownik Wydziału Teologii i Egzegezy Biblijnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, redaktor naczelny kwartalnika teologów polskich Collectanae Theologica. Członek Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem, przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Ewangelia wg św. MarkaZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA Pusty grób1 161 Po upływie szabatu Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa2. 2 Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło. 3 A mówiły między sobą: «Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu?» 4 Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień był już odsunięty, a był bardzo duży. 5 Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. 6 Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. 7 Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział». 8 One wyszły i uciekły od grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały3. Jezus ukazuje się swoim4 9 Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. 10 Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. 11 Ci jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. 12 Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli do wsi. 13 Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. 14 W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. Ostatni rozkaz5 15 I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. 17 Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; 18 węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie». Wniebowstąpienie6 19 Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. 20 Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły. Przeczytaj tekst Dlaczego uwierzyli w Chrystusa i fragment Ewangelii św. Mateusza ( Osiem Błogosławieństw ). Uwupełnij tabelke. Według wielu ludzi człowiek jest Według Jezusa człowiek może szczęśliwy tylko wtedy gdy ; być szczęśliwy , - jest bogaty ; gdy ; - jest wesoły i beztroski; - jest przebojowy, wychwalany ; - zaspokają wszelskie swoje zachcianki; - posaida władze nad innymi jest obsługiwany przez innych; - jest uzdolniony piekny , zgrabny zdrowy; - jest silny w razie konfliktu potrafi użyć skutecznie przemocy; - nie ma kłopotów może zawsze korzystać ze swoich praw bez oglądania się na potrzeby innych; Bardzooo proooszę o szybką odpowiedz . Na zakończenie Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum Ojciec Święty odmówił ułożoną przez siebie modlitwę, skierowaną do Krzyża Świętego. Powierzył w niej Panu Jezusowi największe bolączki ale także i radości współczesnego świata. WIĘCEJ: Koloseum: Droga Krzyżowa pod przewodnictwem Franciszka. W Rzymie nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w obawie przed zamachami Oto tekst tej modlitwy w tłumaczeniu na język polski: Krzyżu Chrystusa, symbolu Bożej miłości i ludzkiej niesprawiedliwości, ikono największej ofiary z powodu miłości i skrajnego egoizmu wynikającego z głupoty, narzędzie śmierci i drogo zmartwychwstania, znaku posłuszeństwa i znamię zdrady, miejsce kaźni prześladowań i sztandarze zwycięstwa. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy, jak wznoszą cię w naszych siostrach i braciach zabitych, żywcem spalonych, zarżniętych czy ściętych barbarzyńskim mieczem i tchórzliwym milczeniem. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj cię widzimy w obliczach dzieci, kobiet i osób wyczerpanych i zalęknionych, które uciekają przed wojną i przemocą, spotykając często tylko śmierć i tylu Piłatów umywających ręce. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w uczonych w literze prawa, ale nie w duchu, specjalistach od śmierci, ale nie od życia, którzy zamiast uczyć miłosierdzia i życia, grożą karą i śmiercią, i skazują sprawiedliwego. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w sługach niewiernych, którzy zamiast wyzbywać się swych próżnych ambicji, ogołacają nawet niewinnych z ich godności. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skamieniałych sercach tych, którzy wygodnie osądzają innych, w sercach gotowych, by skazać nawet na ukamienowanie, nigdy nie zauważając własnych grzechów i win. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w fundamentalizmie i terroryzmie wyznawców pewnych religii, którzy profanują imię Boga i używają go, by usprawiedliwić swą niesłychaną przemoc. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w tych, którzy chcą cię usunąć z miejsc publicznych i wyrugować cię z życia publicznego w imię jakiegoś laickiego pogaństwa czy nawet w imię równości, której Ty sam nas uczyłeś. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w możnych i w handlarzach broni, którzy podsycają ogień wojen niewinną krwią braci. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w zdrajcach, którzy za trzydzieści srebrników wydadzą każdego na śmierć. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w złoczyńcach i skorumpowanych, którzy zamiast chronić dobro wspólne i etykę, sprzedają się na nędznym targu niemoralności. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w głupcach, którzy budują magazyny, by gromadzić skarby nietrwałe, dając Łazarzowi konać z głodu u swych drzwi. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w dewastatorach naszego „wspólnego domu”, którzy egoizmem rujnują przyszłość następnych pokoleń. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach starszych opuszczonych przez swoich krewnych, w niepełnosprawnych i w niedożywionych dzieciach, odepchniętych przez nasze egoistyczne i zakłamane społeczeństwa. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w naszych morzach, Śródziemnym i Egejskim, które stały się nienasyconymi cmentarzyskami, obrazem naszego niewrażliwego i odurzonego sumienia. Krzyżu Chrystusa, obrazie miłości bez końca i drogo Zmartwychwstania, widzimy cię także dzisiaj w ludziach dobrych i sprawiedliwych, którzy czynią dobro nie szukając poklasku i podziwu innych. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w sługach wiernych i pokornych, którzy rozświetlają ciemności naszego życia jak świece, co się spalają bezinteresownie, by oświetlić życie tych, którzy są ostatnimi. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w obliczach zakonnic i osób konsekrowanych – Miłosiernych Samarytan, którzy pozostawiają wszystko, by w ewangelicznym milczeniu opatrywać rany biedy i niesprawiedliwości. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w miłosiernych, którzy w miłosierdziu znajdują najdoskonalszy wyraz sprawiedliwości i wiary. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach prostych, którzy radośnie przeżywają swoją wiarę w codzienności i w synowskim posłuszeństwie przykazaniom. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skruszonych, którzy z głębokości nędzy swych grzechów potrafią zawołać: Panie, wspomnij na mnie w swym Królestwie! Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w błogosławionych i świętych, którzy potrafią przechodzić przez noc wiary, nie tracąc ufności w Tobie i nie domagając się, by zrozumieć Twoje tajemnicze milczenie. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w rodzinach, które żyją w wierności i płodności swoje małżeńskie powołanie. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w wolontariuszach, którzy wielkodusznie służą potrzebującym i poszkodowanym. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w prześladowanych za swoją wiarę, którzy w cierpieniu nadal dają autentyczne świadectwo Jezusowi i Ewangelii. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w marzycielach, którzy żyją z sercem dziecięcym i każdego dnia trudzą się, by świat uczynić miejscem lepszym, bardziej ludzkim i sprawiedliwszym. W tobie Krzyżu Święty widzimy Boga, który kocha aż do końca, i widzimy nienawiść, która panoszy się i oślepia serca i umysły tych, co ciemności przedkładają nad światło. Krzyżu Chrystusa, Arko Noego, któraś ocaliła ludzkość od potopu grzechu, zbaw nas od zła i od złego! Tronie Dawida i pieczęci Bożego i wiecznego Przymierza, przebudź nas z ułudy próżności! Krzyku miłości, wzbudź w nas pragnienie Boga, dobra i światła. Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że wschód słońca jest silniejszy niż ciemność nocy. Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że pozorne zwycięstwo zła znika w obliczu pustego grobu, wobec pewności Zmartwychwstania i miłości Boga, której nic nie jest w stanie zwyciężyć ani przyćmić czy osłabić. Amen. lw, KAI Publikacja dostępna na stronie: Czy Jezus Chrystus jest współistotny Ojcu, światłością ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego - jak wyznają chrześcijanie od 1700 lat? Czy też przekonanie to jest późniejszym dodatkiem, kulturowym zniekształceniem, pogańskim wypaczeniem pierwotnie czystej, żydowskiej wiary w Jezusa jako proroka, nauczyciela, nawet Mesjasza - jak utrzymuje wielu współczesnych badaczy? Paweł Lisicki przeprowadza rzetelne śledztwo, które ma odpowiedzieć na ten dylemat. Przedstawia prace najbardziej popularnych i wpływowych biblistów - ateistów, Żydów, katolików i protestantów - i konfrontuje je z tekstami starożytnymi. Wczesne świadectwa nie pozostawiają wątpliwości: pierwsi żydowscy uczniowie od początku widzieli w Jezusie z Nazaretu Boga, który zstąpił na ziemię. Paweł Lisicki z chirurgiczną precyzją wykazuje tendencyjność, uproszczenia, podstawowe błędy tych profesorów, którzy uwierzyli, że ich krytyczna misja polega na „uwolnieniu Jezusa od chrześcijaństwa“. Chrystus jako żydowski buntownik - tyle może zaakceptować zaślepiony własną pychą dzisiejszy „rozum historyczny“. Lisicki odsłania, jak rodziła się wiara w boskość Chrystusa. To zasadniczy temat książki. Nie znam ważniejszego. Książka Lisickiego jest odtrutką na zalew pseudonaukowej literatury, która usiłuje zredukować Jezusa do roli jednego z wielu żydowskich nauczycieli. Autor z benedyktyńską pracowitością odsłania pozory racjonalności, za którymi ukrywa się niechęć do chrześcijaństwa. Bronisław Wildstein O autorze: Paweł Lisicki – (ur. 1966) – publicysta, pisarz, redaktor naczelny i współtwórca tygodnika „Do Rzeczy”. W latach 2006 – 2011 redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita”, założyciel i pierwszy redaktor naczelny tygodnika ,,Uważam Rze ”. W 1998 roku otrzymał Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego za książkę „Doskonałość i nędza”. Autor dramatów „Jazon” (2000) i „Próba” (2005), powieści „Przerwa w pracy” (2009) oraz wstępów krytycznoliterackich do „Boskiej komedii” Danetgo i pism Savonaroli. W latach 2013-2014 wydał książki poświęcone początkom chrześcijaństwa: „Kto zabił Jezusa?” i „Tajemnica Marii Magdaleny”. „Czy Jezus jest Bogiem?” to ostatnia część tej trylogii. W latach 2015-2021 ukazały się: „Dżihad i samozagłada Zachodu”, „Krew na naszych rękach?”, „Poza polityczna poprawnością” i „Luter”, a także „Chrystus jest zawsze nowoczesny”, „Grób Rybaka”, „Dogmat i tiara” oraz „System diabła”. Stały uczestnik radiowych i telewizyjnych programów publicystycznych. Fragment książki „Czy Jezus jest Bogiem? Od judaizmu do chrześcijaństwa”: Wstęp To, że Jezus Chrystus jest „Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego”, stanowi istotę wiary chrześcijańskiej. To wyznanie wiary zostało sformułowane na soborze w Nicei w 325 roku naszej ery. Od chwili śmierci Jezusa z Nazaretu, z małego miasteczka lub wsi w Galilei, minęło wtedy prawie trzysta lat. To dużo. Nic dziwnego, że często, coraz częściej, pojawiają się pytania o wiarygodność tego wyznania i jego związek z historyczną osobą Jezusa. Jezus historyczny, Jezus Żyd, pisał znany badacz Geza Vermes, uznałby pierwsze trzy (wiarę w Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi) i ostatnie dwa wersy chrześcijańskiego credo (wiarę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny) za coś oczywistego i choć nie zajmował się teologią, nie miałby problemów z ich akceptacją. Zdumiony byłby jednak do głębi, pisał wielki żydowski uczony, pozostałymi dwudziestoma czterema wersami. Problem polega na tym, że wśród nich pojawia się twierdzenie, że Jezus był Bogiem. Wydaje się, co podkreśla Vermes, że niewiele mają one wspólnego z głoszoną i praktykowaną przez Jezusa religią. „Wszakże doktryny, które proklamują wieczność i boskość Chrystusa, Wcielenie, Odkupienie całej ludzkości dokonane za sprawą Jego Ukrzyżowania, Jego następujące po tym wyniesienie i, nade wszystko, Boska Trójca, Ojciec, Syn i Duch Święty, są podstawą wiary, za architekta której się Go uważa”. W rezultacie chrześcijaństwo jawi się jako niezbyt udane, zbuntowane dziecko judaizmu. „To Chrystus Pawła i Jana, zmierzając ku deifikacji, zaćmił i zaciemnił człowieka z Galilei” – uważa Vermes. W oczywisty sposób wynika z tego, że chrześcijaństwo jest uroszczeniem i nieprawowitym dziedzicem Jezusa, Żyda. Nie zamierzam zajmować się w tym miejscu kwestią teologiczną, a mianowicie sensem i znaczeniem boskości. Nie chcę też badać teologicznych podstaw wiary religijnej. Interesuje mnie historia, a konkretnie pamięć świadków i to, co przekazali. Interesuje mnie proste pytanie: kto i kiedy pierwszy raz zaczął uznawać Jezusa za więcej niż człowieka? Więcej niż człowieka to znaczy więcej niż nauczyciela mądrości, rabina, posłańca niebios, proroka, cudotwórcę, wędrownego kaznodzieję, uzdrowiciela. Więcej niż człowieka to znaczy też więcej niż Mesjasza lub sprawiedliwego Wybawiciela. Znaczy to też więcej niż anioła lub inny byt pośredni między Stwórcą a stworzeniem. Kto pierwszy zaczął myśleć o Jezusie, jakby Ten był Bogiem lub też zaczął Mu przypisywać cechy i atrybuty, które wiązały się z boskością? Ostatecznie odpowiedź na pytanie, czy Jezus z Nazaretu z Galilei jest Bogiem (jak wyznają chrześcijanie), to kwestia wiary. Jednak to, kiedy i gdzie zaczęto tak uważać, może być ustalone przez historię. Można też szukać najbardziej prawdopodobnych przyczyn pojawienia się nowej wiary. Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby stwierdzić, że odpowiedź na tak postawione pytanie jest łatwa, wystarczy bowiem sprawdzić, kiedy ktoś nazwał Jezusa Bogiem. Jednak jak to często bywa, najprostsze odpowiedzi nie są najlepsze. Autorzy Nowego Testamentu wyrażali swoją wiarę inaczej niż późniejsi chrześcijanie. Nie definiowali doktryny w wyznaniach, ale przekazywali ją za pośrednictwem interpretacji Pism i opisów samego Jezusa. Dlatego nie jest ważne, a przynajmniej nie jest najważniejsze, kiedy ktoś pierwszy raz wprost nazwał Jezusa Bogiem. Są dwa takie miejsca w księgach Nowego Testamentu, jednak dla niniejszych rozważań właściwie nie mają one znaczenia. Pierwsze z nich to słowa z Listu św. Pawła do Rzymian, w którym pisze on o Chrystusie, Bogu wielbionym na wieki (Rz 9, 5)3 . Jednak przy bliższej analizie okazuje się, że nie sposób powiedzieć, czy określenie „Bóg” odnosi się do Chrystusa, czy też słowo to stanowi podmiot odrębnego zdania po przecinku – starożytni nie używali znaków przestankowych. Drugi przypadek to słynne słowa Tomasza, który na widok zmartwychwstałego Jezusa zawołał: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28). Jednak pochodzą one z Ewangelii Jana, do której trudno jest odwoływać się w obecnej debacie jako do źródła, bo większość komentatorów, niesłusznie zresztą, neguje jej wartość historyczną. Trzy możliwości Nie, nie ma drogi na skróty i nie da się za pomocą prostych cytatów załatwić kwestii odpowiedzi na pytanie o to, jak Jezus został Bogiem. Sądzę, że są trzy możliwości. Zgodnie z pierwszą stało się tak jeszcze za życia Jezusa. To, co mówił, to, jak mówił, oraz to, co czynił, sprawiło, że już pierwsi uczniowie, odpowiadając na Jego wezwanie, zaczęli w Nim dostrzegać osobę nadludzką, kogoś równego Bogu lub samego Boga. Wiara taka zatem istniała w formie niewyraźnej i niepełnej za życia Jezusa, rozwinęła się zaś i została potwierdzona wskutek spotkania ze Zmartwychwstałym. Po drugie, takie uznanie boskości mogło nastąpić nie za życia Jezusa, ale po Jego śmierci, za sprawą doświadczenia Wielkanocy. To wtedy, spotykając żywego, jak sądzili, Jezusa, uczniowie uznali w Nim kogoś więcej niż człowieka, ostatecznie Boga. Dopiero w tym momencie objawił im swoją boską godność, a oni w odpowiedzi na to zaczęli Go czcić jak Boga. Wreszcie możliwe jest, że owa wiara w to, że Jezus był istotą boską, pojawiła się stosunkowo późno, kiedy większość lub wszyscy uczniowie z Galilei wymarli, również po śmierci apostoła Pawła. Była ona nowością, nieznanym wcześniej rozumieniem osoby Jezusa. Taki pogląd chyba najbardziej lapidarnie wyraził amerykański egzegeta Bart Ehrman: „Chrześcijanie w swej teologii wynieśli Jezusa do sfery boskiej, lecz był on i zawsze pozostał człowiekiem”. Wiara powstała jako efekt swoistego zderzenia pamięci o Zmartwychwstałym, jaką przechowywał pierwszy, głównie żydowski Kościół, i wyobrażeń oraz schematów pogańskich, jakie wnieśli do niego później masowo nawracani Grecy, Rzymianie i inne ludy. Żydzi, uczniowie Jezusa, widzieli w Nim wzniosłą postać, bohatera, proroka, nigdy jednak istotę boską; dopiero ewolucja doktryny i jej hellenizacja doprowadziły do spojrzenia na Jezusa jako na Boga. Możliwe są zatem trzy odpowiedzi na pierwsze pytanie o ciągłość wiary nicejskiej i jej łączność z samym Jezusem. Tylko w pierwszym wypadku można byłoby powiedzieć, że została ona zachowana, w drugim rzecz jest niejasna, w trzecim zaś nie ma wątpliwości: gdyby okazało się, że wiara w boskość Jezusa jest zjawiskiem późniejszym i oderwanym od Niego samego, od tego, kim był za życia, wówczas łatwo dojść do wniosku, że chrześcijaństwo w swej głównej postaci stanowi wypaczenie i zniekształcenie nauk Tego, kogo niesłusznie uznaje za swego założyciela. (…) Więźniowie "przywitali" zabójcę zakatowanej Mai

przeczytaj tekst dlaczego uwierzyli w chrystusa